RAUKI Obedience Winter Cup 2017

16804730_10202806864810714_553744383_o

Zawsze kiedy myślę o zawodach to moje psy są na pierwszym miejscu. Jednak kiedy myślę o RAUKI Obedience Winter Cup to wyjątkowo przede wszystkim mam przed oczami ludzi. Niesamowitych ludzi, którzy otaczają mnie, którzy dzielą ze mną pasję, kochają wyzwania i wiedzą dobrze, że niemożliwe nie istnieje. Kiedy wracam pamięcią do tych jakże ciężkich i wymagających dni gdy całe Na Fali pracowało wokół zawodów to cała się aż cieszę w środku. Co to jest za ekipa- kiedy na moje „rany ale by było fajnie gdyby…” natychmiast padało „ej no przecież spoko da się to zrobić!”, a kiedy się poobrażał ktoś bo jako swoje zadanie dostał TYLKO opiekę nad sędziami, a chciał jeszcze pomagać przy zawodach- no i nie dało się inaczej, trzeba było jeszcze zlecić pomoc na ringu hah a jak co niektórzy mimo że nie startowali a przejechali pół Polski autami, pociągami by stać od rana do wieczora i pomagać przy wszystkim a kiedy roboty było tyle że już więcej się nie dało a na jeden sygnał, że zaginął psiur klubowiczki nastąpiła natychmiastowa mobilizacja do poszukiwań… Długo by wymieniać… Jedno jest pewne mam ogromne szczęście, że mam wokół siebie TAKICH ludzi i jak zawsze do końca nie jestem pewna czym na to zasługuję, ale staram się nad tym nie zastanawiać tylko koncentrować się w pełni na tym, że tak po prostu jest!

A teraz wracając do psów! Co to się u nas działo od ostatnich kwalifikacji w zeszłym roku, czyli od listopada. Zaraz po zawodach Taflon się porządnie uszkodził. Nie wiadomo jak, nie wiadomo gdzie, ale wrócił z lasu z oskalpowaną łapą. Krwi stracił tyle co nie miara. Wet miał chwilę zawahania co zrobić z wiszącą skórą, na szczęście, zdecydował się ją przyszyć na miejsce. Goiło się to tygodniami, rana rozchodziła się, babrała pod płatem skóry, ostatecznie jeszcze wyszło, że Taflon jest uczulony na szwy. Przy okazji miałam mnóstwo nerwów o to czy ścięgna są całe, a czy zrostów nie będzie, przykurczy. Diagnostyka była utrudniona przez ciągłe obrzęki. Strachu miałam tyle co niemiara. Ostatecznie skończyło się na kilku tygodniach bez treningu i na pięknej bliźnie w kształcie V (jak Victory!).

Podczas tych tygodni odstawienia Taflona mogłam całkowicie skupić się na Dobisiu i przemyśleć sprawę co zrobić by poprawić wyniki na zawodach. Postanowiłam wrócić do podejścia przed MŚ w Moskwie, czyli mało detali, mało wymagań, mało treningów, za to dużo spędzenia czasu razu w warunkach wyjątkowych. I tak na początku stycznia ruszyliśmy do Karpacza. Było cudownie! Codziennie brnąc po kolana w śniegu zdobywaliśmy szczyty, góry i pagórki. Psy dzielnie towarzyszyły- Taflon z misją życia czyli wciągnąć mnie na górę, a następnie zbiec z Łukaszem w dół. Ten pies nieustannie mnie zadziwia, skąd on bierze siły i energię i czy jest gdzieś granica jego wytrzymałości… Dobiś zdecydowanie nie podzielał entuzjazmu Taflona. Pod górę szedł tylko wtedy kiedy mu uciekałam z Taflonem, w dół schodził z większym entuzjazmem, choć i tak co 15 minut marudził, a że to zimno, a że kulka lodu między palcami, a że zmęczony, a do tego głooooodny… Największym wyzwaniem było wejście na Śnieżkę! Było tak zimno że szok, widoczność zerowa taka mgła i tak sypał śnieg. Na górze tak wiało, że psy przestawiało, ja ledwo stałam na nogach i ledwo mogłam oddychać. Co za przeżycie! Po każdej jednej wyprawie zasypialiśmy wykończeni i wtuleni w siebie… Ten wyjazd niesamowicie dobrze nam zrobił na relacje, na jeszcze większą radość z bycia ze sobą. I tak naładowani wróciliśmy do Gdańska by tydzień później wziąć udział w pierwszych tegorocznych kwalifikacjach.

Zawody sędziował Rudy Cattrysse, który będzie jednym z oceniających MŚ w Belgii. W wyniku choroby drugiego sędziego na dwa dni przed zawodami dowiedziałyśmy się, że Rudy będzie oceniał oba dni. Dzięki temu mieliśmy dwa dni rzetelnego, równego sędziowania. Minusem tej sytuacji było to, że w przypadku otrzymania dwóch doskonałych do kwalifikacji liczona była tylko jedna.

W oba dni jako pierwszy startował Dobiś, po wyjeździe tryskał doskonałym humorkiem. Pokazał w oba dni dwa doskonałe starty. Był energiczny, zmotywowany, a przy tym skupiony i myślący. Gdyby zawsze był taki to byłoby pięknie, ale chyba wtedy bym aż tak tego nie doceniała. Podsumowanie obu startów (sobota, niedziela):

SIAD W GRUPIE (9.5, 10)
Ostatnio w tej hali podczas MP nie wytrzymał i wstał. Zawsze się boję zostawania kiedy trzeba opuścić fizycznie ring i wyjść gdzieś przez drzwi. Dla Dobisia to jest najtrudniejsza sytuacja z wszystkiego co tylko może go spotkać. Zazwyczaj ciężko mu zostać, ale tym razem wysiedział bez problemu.

WARUJ W GRUPIE (10, 8.5)
Pierwszy dzień super. W niedzielę Dobiś był już wykończony i pokazywał mi jak mógł, że chce już zejść z ringu. Od niego przekaz jest bardzo prosty- unika powrotu do pozycji zasadniczej, nie chce w niej wytrzymać. Zostawanie było ostatnie. Dobiś przybiegł, minął mnie i znikł, nie mogłam się odwrócić ani nawet spojrzeć w dół. Wytrzymałam, zaufałam i za chwilę pojawił się gdzie trzeba, najdzielniejszy!

CHODZENIE (7.5, 9)
Pierwszego dnia wkradło się nam trochę błędów na zwrotach i zabrakło jednego siadu. Drugiego dnia zebraliśmy się oboje w sobie. Ja pilnowałam każdego kroku, a Dobiś poszedł po prostu cudownie! To była jedna z najwyższych ocen za chodzenie!

W MARSZU (5.5, 8.5)
W sobotę nie usiadł plus dość mocno wyskoczył na stój. W niedzielę pozycje były o niebo lepsze. Waruj i stój zupełnie dobre, siad jest masakrycznie koślawe, ale nie wiem czy coś tu lepszego wypracuję. Dobiś ma tak silną tendencje by machać przednimi łapami przy tym ćwiczeniu, że brak sił na mierzenie się z tym chaosem…

PRZYWOŁANIE (9, 8.5)
Jedno z ćwiczeń, nad którym mocniej przysiadłam. Nie podobało mi się, że z miesiąca na miesiąc słabła reakcja na komendy do zatrzymania. Niby technicznie były cały czas dobre, ale reagował coraz później. Tutaj widać było zdecydowanie poprawę w ćwiczeniu, a jeszcze może (i będzie!) lepiej.

KWADRAT (8.5, 8.5)
Ogólnie okej, ale bez jakiegoś szału. Oceny myślę jak najbardziej słuszne. Jeszcze o ile na otwartej przestrzeni pracując baaaaaaaaaaaaaardzo dużo mogę wyeliminować skoki, to na hali, gdzieś ściany wszędzie, to nawet się za to nie zabierałam. Wiedziałam, że Dobiś odpali antylopę co zostanie odnotowane :)

KIERUNKI (8.5, 9)
Nie śpieszyło mu się za bardzo, jak zwykle zresztą przy aportach… ale było równo i pewnie :)

NOWE (9, 9)
Nowe rozgrywane było osobno, po zakończeniu pozostałych indywidualnych ćwiczeń. Od dłuższego czasu ciągle na liście priorytetów, bo ciągle coś tam było z nim nie tak. A tu dwa dni i dwa razy pięknie :)

PATYKI (9, 9)
I drugi priorytet :) Chyba czas na zmiany na liście :) W sobotę to dostałam w ogóle zawału, bo pobiegł powąchał jednego, drugiego, chwycił i wrócił. No nie wierzyłam, że on tak może hihi Drugiego dnia nie miał tyle szczęścia by trafić od razu na swojego, ale jak tylko go powąchał natychmiast też wziął i przyniósł. I biegnąc nie wpadł i nie rozwalił wszystkiego- takie niesamowite rzeczy się działy!

POZYCJE NA ODLEGŁOŚĆ (9, 7)
Był spokojny i skupiony czyli to co najważniejsze. Przodem stał stabilnie, dupa trochę latała na boki. W niedzielę musiałam raz powtórzyć komendę bo się zgapił, ale typowo ze zmęczenia.

Oba starty wyszły bardzo równo, w sobotę zdobył 272,5 pkt a w niedzielę 275,5 pkt. W oba dni uplasował się na trzecim miejscu. To były naprawdę dobre starty i praca z Dobisiem w najlepszym wydaniu :)

Dla odmiany starty Taflona były tymi z najgorszego wydania, oczywiście w skali Taflonowej… ale no nie był to rodzaj pracy, który mi się podoba. Niestety to co najbardziej pasuje Dobisiowi nie odpowiada zupełnie Taflonowi. Taff wchodzi na swój optymalny stan, kiedy może codziennie, dużo i ciężko pracować. Tutaj tygodnie przerwy ze względu na kontuzję, śniegi, wyjazdy zrobiły swoje. Border wszedł na ring nagrzany jak sto diabłów. Jestem pełna uznania dla tego psa, że mając absolutnie przegrzane styki w głowie nadal jest w stanie myśleć, kontrolować się, pamiętać o detalach. Do tego w niedzielę przed samym startem nagle mi wrzasnął i podniósł łapę. Myślałam, że na coś nadepnął, a ten jak się okazało w domu wieczorem- zerwał sobie calutkiego pazura, tak że miał cały rdzeń na wierzchu. Nie przeszkodziło mu to zaliczyć cały start bez najmniejszego piśnięcia. Dopiero na filmie zobaczyłam, że przez cały czas chronił łapę, ale wszystko tak by nigdzie nie zakuleć. Taflon jest i zawsze będzie dla mnie wzorem zawodnika, niesamowite, że pies może być tak ambitny i odpowiedzialny.

ZOSTAWANIA (9, 10, 10, 10)
Chwila relaksu, kiedy na ringu zostawiam Taflona. W sobotę strata tylko na siad za poprawienie łapki, a poza tym ładniutko.

CHODZENIE (8, 8.5)
Nagrzany był jak dzik! Wszystko to nad czym pracowałam czyli pozycja, harmonia i inne piękne rzeczy znikły. No nie było to dobre chodzenie zdecydowanie. W niedzielę trochę z nim poćwiczyłam przed, na ile się dało na zlodowaciałym śniegu na którym pewnie wyrwałam mu pazura… więc było trochę lepiej, ale niewiele tak naprawdę.

W MARSZU (9, 6.5)
W sobotę bardzo dobre punkty, a wykonania wcale nie najlepsze. Był spięty przez co wolno się kładł, za to całkiem nieźle usiadł. W niedzielę nie usiadł za to wcale… znaczy się że był nagrzany maksymalnie.

PRZYWOŁANIE (9, 9)
Gryzę się w palce by nie ruszać tego przywołania. Tak bym chętnie coś zmieniła, poprawiła, ale póki ciągle dostaje tak dobre punkty przekonuję siebie by nie tykać bo zepsuję. Pracuję więc tylko nad ostatnią częścią, by nie odstawała z prędkością, by biegł prosto, by zawijał się jak najszybciej i cały czas widzę tutaj progres :)

KWADRAT (8.5, 9)
W sobotę zrobił to czego bardzo nie lubię, zwolnił wyraźnie i praktycznie zatrzymał się sam zaraz za taśmą kwadratu. W niedzielę już pamiętał by biec i czekać na komendę. Prędkości jak na niego i ściany były całkiem dobre i nawet myślał o prostych liniach.

KIERUNKI (7, 9.5)
Kierunki to była jedna z dwóch rzeczy, którą ćwiczyłam przed zawodami. Mianowicie przerabiałam podjęcia. Nad tymi podjęciami prace to trwały już dobry rok, ale póki co nie trafiłam wcześniej na coś by dało trwały, wyraźny rezultat. Tym razem spróbowałam wytłumaczyć mu o co mi chodzi wykorzystując target. No i zaliczyłam strzał w 10! Byłam ogromnie ciekawa jak te podjęcia wyjdą na zawodach i wyszły ekstra. Dodatkowo cały powrót się przyśpieszył. No w sobotę co prawda Taflon zaliczył wpadkę dostawiając się do komisarza nie do mnie. Nienawidzę go za to że jest mu to tak wszystko jedno i stwierdził bardzo szybko, że skoro mnie nie ma to ktoś inny też się nada. Dobiś to by chyba prędzej umarł niż by się dostawił do kogoś innego (ewentualnie tego kogoś by wcześniej zabił).

NOWE (9, 9.5)
Stabilnie i ładnie, choć bez efektu wow :)

PATYKI (9, 7)
Druga rzecz, którą ćwiczyłam… metoda nr 4821736 podczas testów. W sobotę wyszło bardzo ładnie, w niedzielę już było gorzej, już na chwilę odszedł od swojego nim do niego wrócił i zdecydował się przynieść. Koszmar z tymi patykami. Ale no jest jeszcze trochę opcji i pomysłów do dalszego testowania.

POZYCJE NA ODLEGŁOŚĆ (9, 10)
W oba dni bardzo ładnie, ale w sobotę jeszcze coś tam było ciutkę spowolnione, ale no w niedzielę to było idealnie. Łapy przyklejone a każda zmiana skokami, w tym siad ze stój!

Nie były to najlepsze starty Taflona. Jednak moje mozolne szlifowanie każdego jednego mikro detalu plus stabilność Taflona przyniosły nam dwa dni zwycięstw z 281 i 282,5 pktów. Najważniejsze, że mam już pomysł na chyba każdy jeden element potrzebny do układanki. Teraz tylko czekać pogody by móc spokojnie trenować dużo i codziennie. Myślę, że Taflon bardzo dojrzał przez ostatni rok. Jak już przejdą te kwalifikacje i zima to kolejny cel to utrzymać stabilność, a jednak podciągnąć sumę punktów o 10, a najlepiej o 20 punktów w górę :)

W styczniu minął też rok od kiedy moje psy są prowadzone na karmie i smakołykach Fish4Dogs. Jestem ogromnie zadowolona z ich formy. U Dobisia unormował się całkowicie stan układu pokarmowego. Oba potwory wyglądają pięknie, mają gęstą, lśniącą sierść, są umięśnione, zdrowe i silne. Jestem bardzo szczęśliwa, że moja współpraca z Fish4Dogs Polska została przedłużona na kolejny rok. Szczerze polecam: http://www.fish4dogspolska.pl https://www.skladkarmy.pl

IMG_2629-800px